Słowa, słówka, słóweczka


Czasami strzelam słowami jak z ciężkiego karabinu maszynowego. Niszczą one o wiele za dużo. Nawet w kilka sekund potrafię zburzyć ład, który starannie wprowadzałam w życie. Usilne próby zapanowania nad chaosem mogą być zniweczone przez słowa. Jakie słowa? Te, które trafiły w najbliższe dla mnie osoby. Oparzyły, zabolały, mocno zraniły. Za mocno.

Złe słowa. Mam wrażenie, że czasami tkwią w głowach moich bliskich za długo, aż mnie zaczynają uwierać. Dobrze, że miłość potrafi być wyrozumiała. Za bardzo.

Słowa. One ranią również mnie. Wyprowadzają mnie w równowagi. Potrafią urazić mój kręgosłup tak, że potrzebuję długiej, kosztownej rehabilitacji. Potrafią rozstroić moją czujność na kilka minut… dni… niekiedy nawet miesięcy. Za długo.

Przez słowa czasem tracę grunt pod nogami. Głowa mi pęka, aż jej wstyd za mnie. Za często.


Bo to przecież (nie)tylko słowa?

3 komentarze :