Słowa, słówka, słóweczka
Czasami strzelam słowami jak
z ciężkiego karabinu maszynowego. Niszczą one o wiele za dużo. Nawet w kilka
sekund potrafię zburzyć ład, który starannie wprowadzałam w życie. Usilne próby
zapanowania nad chaosem mogą być zniweczone przez słowa. Jakie słowa? Te, które
trafiły w najbliższe dla mnie osoby. Oparzyły, zabolały, mocno zraniły. Za
mocno.
Złe słowa. Mam wrażenie,
że czasami tkwią w głowach moich bliskich za długo, aż mnie zaczynają uwierać.
Dobrze, że miłość potrafi być wyrozumiała. Za bardzo.
Słowa. One ranią również
mnie. Wyprowadzają mnie w równowagi. Potrafią urazić mój kręgosłup tak, że
potrzebuję długiej, kosztownej rehabilitacji. Potrafią rozstroić moją czujność
na kilka minut… dni… niekiedy nawet miesięcy. Za długo.
Przez słowa czasem tracę
grunt pod nogami. Głowa mi pęka, aż jej wstyd za mnie. Za często.
Bo to przecież (nie)tylko
słowa?
Lubię Cię czytać, Aga :)
OdpowiedzUsuńI ja.
OdpowiedzUsuńLubię pączki.
OdpowiedzUsuń